poniedziałek, 27 maja 2013

8.

8.
Zastanawiałeś się kiedyś jaką wartość ma dla Ciebie życie? Czy pomimo trudności doceniasz to co masz,a dzięki ciężkiej i długiej pracy próbujesz osiągnąć to czego pragniesz, spełnić swoje cele czy też marzenia?
Często nie dostrzegamy tego czego mamy i dopiero po stracie pojmujemy co w tej chwili straciliśmy. 
Zadajmy sobie pytanie - Czy doceniamy i pielęgnujemy to co daje nam jakiekolwiek szczęście?
  Wpatrując się w szaro-błękitne,postarzałe bloki,myślałam nad tym co mnie dzisiaj czeka. Nie spodziewałam się szybkiego obrotu sprawy i przekierowania wskaźnika szczęścia nawet o milimetr.
- Widziałam go - słysząc te dwa słowa mimowolnie zagryzłam wargi. Otępiała wpatrywałam się w przyjaciółkę, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po chwili otworzyłam lekko usta - Tak?- szepnęłam krótko,udając zdziwienie. Cisza. Słyszałam szeleszczące nieopodal liście i głos wesołych dzieci,bawiących się na dość zniszczonym placu . - Przecież ona nigdy nie milczała - słowa huczały mi w głowie,a ciekawość wzięła górę - Coś się stało?Dlaczego nic nie mówisz? - na jednym wdechu wybełkotałam dwa pytania,na które bądź co bądź,nie znałam odpowiedzi.- Nic - wzięła głęboki wdech i w przeciągu kilku sekund usłyszałam o kilka słów za dużo - Po prostu zawsze,gdy o nim mówiłam to
mimowolnie zaczynałaś wypytać o najdrobniejsze szczegóły,dzisiaj się nie odezwałaś, co się z tobą stało?- zabolało,sama nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Odrzuciłam włosy do tyłu i wpatrując się w błękitne niebo zaczęłam  tłumaczyć - Może po prostu już mnie nie interesuje? Już nic do niego nie czuję i wymazałam go z pamięci?Wiesz,kiedyś w końcu trzeba - rzuciłam w jej stronę krótki,nieszczery uśmiech. Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam. - Kłamiesz. -Otworzyłam szeroko oczy,to nie był głos mojej przyjaciółki tylko kogoś, kogo trzymałam wewnątrz siebie . Spuściłam głowę i powróciłam do kopania kamyków. Nie potrafię okłamywać własnej siebie, a to kłamstwo było najtrudniejsze ze wszystkich. Byłam mistrzynią w udawaniu osoby,którą nie byłam i nigdy nie będę. Wszystkie emocje trzymałam głęboko w sobie, a na zewnątrz pozorowałam maskę,której nienawidziłam. 
Zastanawiając się nad istnieniem pewnej bariery,jaką stworzyłam przez jedną sytuacją,gdzie zmieniłam się nie do poznania .W tej samej chwili ruszyłam szybko przed siebie i biorąc łyk zimnej wody, wypowiedziałam słowa,które były prawdziwe,głębokie, a ponad wszystko szczere - W życiu straciłam bardzo wiele, większość sytuacji zniszczyłam i dogłębnie zakopałam z własnej winy. Chcąc to naprawić, wplątałam się w uczucie z którego nie potrafię wyjść. Jestem silna,a zarazem krucha , ale jedno wiem na pewno, nie poddam się i pomimo negatywnych spraw , sprzeciwiam się losowi i dążę do osiągnięcia tego czego pragnę, nawet kosztem życia. Tracąc bliskie osoby,które kochałam, stałam się o wiele silniejsza i powoli pnę się po kruchej drabinie rzeczywistości, gdzie w każdej chwili mogę spaść na samo dno. 

niedziela, 12 maja 2013

7.

7.

-Gubię się...- szepnęłam do samej siebie i odwróciłam się plecami do okna. Nie mogłam dłużej patrzeć na wspomnienia,które powoli i boleśnie mnie zabijały. Czułam,że żyłam w otchłani ciszy, a samotność była moim jedynym przyjacielem. Wtedy nie wierzyłam w nadzieję i miłość. Nawet zapomniałam o szczęściu - dla mnie to wszystko nie istniało. Spojrzałam na fotografię widniejącą nad moim łóżkiem. My. Szliśmy drogą,którą przechodzę niemalże codziennie. Nienawidzę tego zdjęcia,aczkolwiek w pewnym stopniu trzymam go właśnie przez sentyment. W większej mierze powód wiszącego szczęścia jest zupełnie inny. Zaciskam zęby i z bólem wyznaję,że jednak jeszcze coś czuję. Wyobrażam sobie,że idę korytarzem przeszłości. Jest bardzo ciemno i chłodno, a ja stąpam po lodowatych płytkach nie widząc zupełnie nic. Miałam zasłonięte oczy, tak bardzo chciałam je rozwiązać, jednakże coś mnie hamowało,a ręce odmawiały posłuszeństwa. Tułałam się bardzo długi czas, byłam zmęczona i nie miałam pojęcia dokąd mogę dojść. Osunęłam się po ścianie i podkurczając nogi pod siebie, usiadłam na posadzce. Nagle poczułam pewne ciepło,które opatuliło najpierw moją dłoń,a potem serce. Silne,męskie ręce odwiązały mocny supeł,który znajdował się na końcu chustki. Zamrugałam kilkakrotnie, a przede mną ukazał się chłopak,którego bardzo dobrze znałam . Z jednej strony go nienawidziłam,aczkolwiek z drugiej kochałam. - Wiem, przyniosłem Ci dużo bólu, ale nie potrafisz mnie wymazać z pamięci. Codziennie rano,tuż po przebudzeniu o mnie myślisz, gdy mnie widzisz marszczysz brwi i robisz wszystko,bym zniknął. Cały czas mnie unikasz, ale w nocy to własnie przeze mnie nie śpisz. Powiedz mi,dlaczego tak trudno jest Ci zapomnieć? - zrobiło mi się słabo, chciałam użyć mocnego i stanowczego argumentu, ale wtedy zakręciło mi się w głowie, upadłam. Uderzyłam głową o posadzkę i dopiero wtedy,gdy zobaczyłam na podłodze krew,podniosłam wzrok i cicho szepnęłam - Odejdź proszę,ranisz mnie - Przymknęłam oczy i pozwoliłam otulić się głębokim snem.
W nocy długo walczyłam z problemami,które powinnam rozwiązać i zakończyć dawno temu. Po kilku godzinach wędrówki po nicości,zobaczyłam światło. Szłam w jego stronę i z każdą sekundą było mi coraz ciężej.Blask światła palił mi przemęczone oczy, ale nie poddawałam się, wiedziałam,że właśnie tam odnajdę swój cel.Ocknęłam się cała spocona i zdążyłam wybełkotać tylko - Wróć.. - Byłam strasznie słaba i bezsilna,aczkolwiek coś kazało mi patrzeć w czarną przestrzeń. Usłyszałam donośny i znajomy głos, zobaczyłam samą siebie nad swoim łóżkiem - Tak właśnie się stanie, jeżeli nie zapomnisz. On Cię wykończy i zniszczy, a Ty już nigdy nie zasmakujesz szczęścia.

Czy potrafię jeszcze być szczęśliwa mając głęboką i krwawiącą ranę? Muszę z tym walczyć...muszę,chociaż mam świadomość,że mogę przegrać.