środa, 20 listopada 2013

16.

16.
Błądzę pośród własnych,dosyć realistycznych myśli,które są zaledwie bladymi wspomnieniami. Kim właściwie dla Ciebie jestem? Potrafisz w jednym słowie opisać jak bardzo jestem dla Ciebie ważna?
Cisza,która niemalże chciałaby krzyczeć. Wokół mnie słychać ciche,aczkolwiek dobitne szepty,których nie potrafię powstrzymać. Wmawiają mi,że jestem nikim.A może tak rzeczywiście jest? Jestem zwykłą,odosobnioną,samotną jednostką,która potrzebuje garstki szczęścia i nadziei tlącej się w sercu.
Weźcie głęboki wdech i powoli,krok po kroku analizujcie mój list pożegnalny.
Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim,którzy mnie wspierali i byli przy mnie,gdy tego potrzebowałam. Czuję...a właściwie to ja nic nie czuję. Jestem w totalnym bezruchu uczuciowym i nie potrafię wymówić żadnego słowa oddającego mój stan. Z początku myślałam,że to przez płacz,teraz nie jestem pewna niczego, nawet odbicia w lustrze.
Leżałam na podłodze i wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit, dostawałam przez Niego szału. W sumie dawno powinnam mieszkać w psychiatryku. Za oknem padał deszcz,właściwie to była ulewa, pioruny trzaskały jak oszalałe,ale mnie to nie ruszało, leżałam w bezruchu,a myślami byłam daleko stąd. Tak bardzo chciałam wyjść na deszcz i zmyć z siebie całe cierpienie i ból,który pozyskałam przez ostatnie parę miesięcy,ale nie mogłam. Nie potrafiłam zrobić jednego kroku,a co dopiero przejść przez całe mieszkanie do tych cholernych drzwi.Byłam w amoku,zaczęłam rzucać przedmiotami przed siebie i histerycznie płakać jak małe,bezbronne dziecko. Całe moje emocje były okazywane jedynie i wyłącznie przez Ciebie i to właśnie Tobie dedykuję ten list. Jesteś jedyną osobą,która zniszczyła całe moje wnętrze na tyle,by wszystko inne straciło sens.,a potem jedynie uciekłeś,znikłeś z mojego życia, pozostawiając mnie samą...rozdartą i bezużyteczną.
W tym momencie zamknęłam swoją księgę kłamstw i rzuciłam nią w kąt pokoju. Nie potrafię kłamać, ale dzisiaj z pewnością mogę wyznać, że kompletnie nic do Ciebie nie czuję, jesteś dla mnie zupełnie obcą jednostką, która nie jest nawet w jednym procencie świadoma jak przeżyłam ostatnie pół roku.

Nadeszła jesień,liście opadły z drzew.Delikatnie po nich stąpałam, co jakiś czas kopiąc kamyki. Szłam przed siebie i pomimo depresji, byłam uśmiechnięta i wiecie co? Ten uśmiech będę próbowała dotrzymać do końca moich dni. Albo do dzisiaj...

poniedziałek, 28 października 2013

15.

15.
-Wszystko czego pragniesz masz na wyciągnięcie ręki,uwierz w siebie. - wiele osób próbowało mnie zmotywować takimi,albo podobnymi słowami,które za nic w świecie nie mogły do mnie dotrzeć. Czułam,że istnieje otaczająca mnie bariera,która zatrzymuje wszystkie pozytywne aspekty mojego życia i wchłania jedynie pesymistyczne sytuacje i uczucia, o których dawno powinnam zapomnieć. Nikt nie potrafił jej przebić,owszem,była jedna osoba,ale ona od dawna dla mnie nie istnieje. Rozsypała się jak suchy,parzący piasek,zostawiając wewnątrz mnie kilka blizn, które powolnie i ospale znikały z mojego wnętrza, tworząc małe iskierki nadziei i wiary. Byłam cholernie słaba, przez nie,nie potrafiłam się podnieść. Stopniowo wznosiłam się ku górze i w końcu wstałam, chociaż to jeszcze nie było to o czym marzyłam. Z czasem było coraz lepiej, do kolejnego napadu uczuć, które jednym ruchem zmiotły moje ciało i poukładane myśli z powierzchni ziemi. Kolejny raz postanowiłam się nie poddać.
Bezapelacyjnie i nieświadomie niszczyłam wszystko na czym mi zależało. Po jakimś czasie zostałam sama,zamknięta w czterech ścianach, jeżeli odcięłam się od ludzi, to może i lepiej byłoby odciąć się od tlenu,którego tak bardzo potrzebowałam i z każdą minut coraz szybciej i spazmatycznie wdychałam? Nie.
Odgoniłam wszelkie myśli i spróbowałam myśleć o czymś pozytywnym. W tym tygodniu informacja,której się dowiedziałam,sparaliżowała całe moje ciało. Jak to jest dowiedzieć się,że się tak czy siak straci wzrok?
Z każdą sekundą panika w moich oczach narastała, nerwowo stukałam palcami po blacie ciemnego stołu.Jak to będzie, gdy nagle obudzę się,a przede mną będzie tylko i wyłącznie ciemność? Nicość. Czerń kojarzy się mało pozytywnymi uczuciami,więc byłam pewna,że utożsamię się z bólem,cierpieniem i samotnością,aczkolwiek postanowiłam sobie jedno. Przeżyję ten czas,swoje życie jak najlepiej potrafię i pomimo załamań psychicznych, dam z siebie wszystko. Może przez to wszystko co mnie otacza nie popadnę w depresję paranoidalną? Chociaż nic nigdy nie wiadomo...
Otworzyłam oczy i z uśmiechem na twarzy wmówiłam sobie,że potrafię do czegoś dojść, mimo to,że posiadam masę wad,a niewiele zalet. - Nie pozostaje mi nic innego,niż czekać na koniec. - tak bym powiedziała jeszcze kilka miesięcy temu,ale postanowiłam,że przenigdy,choćby nie wiem co - nie poddam się, bo wiem,że "dopóki walczysz,jesteś zwycięzcą" . 
Zgniotłam kolejną kartkę marzeń i wyrzuciłam do kosza, rozprostowałam palce i z uśmiechem na twarzy, wyszłam na słońce.

poniedziałek, 7 października 2013

14.

14.
To nie jest to samo co kiedyś. Mijały tygodnie,a moja dusza więdła z dnia na dzień. Moje wnętrze usychało z braku jakichkolwiek doznań, jednakże było podtrzymywane przez tlącą się nadzieje prosto z cicho bijącego serca. Byłam przepełniona cierpieniem do czasu historii,której z jednej nienawidzę,a z drugiej chciałabym ją przeżyć jeszcze raz. 
Idąc w stronę łazienki wyprostowałam obolały kręgosłup lekko pojękując. - Powinnam zacząć ćwiczyć. - pomyślałam i równocześnie nacisnęłam klamkę białych,starych drzwi. W środku było niewyobrażalnie gorąco, więc jednym gestem ściągnęłam swoją koronkową koszulę i rzuciłam do prania. Odpinając guzik od spodni zauważyłam wystającą z kieszeni białą i potarganą kartkę. Wiedziałam co tam jest i mocno ścisnęłam ją w pięści. Próbując o tym nie myśleć,zamknęłam oczy i zsunęłam z siebie bieliznę. Dotyk moich lodowatych dłoni przywołał gęsią skórkę,ale równocześnie był w zupełności przyjemny. Ruszyłam pod prysznic i odkręciłam wrzącą wodę. Dzięki niej mogłam stać tak dość długo, jednocześnie rozmyślając o swoim nudnym życiu. Czułam jak języczki wody rozluźniają moje ciało, natomiast ja odchyliłam głowę w tył,pozwalając wodzie otulić moje spragnione i zmęczone ciało.
Znalazłam się w cudownym miejscu,wprawdzie nie wiem gdzie byłam,ale na sam widok,kąciki moich ust zmierzały ku górze. Było jasno,ciepło,a lekki wiatr rozwiewał mi włosy. Przed sobą miałam niecodzienny zachód słońca, pomimo tego,że nad morzem widziałam taki nie raz, to tutaj był o wiele piękniejszy. Chciałam,by ten "sen" trwał jak najdłużej. Czułam się lekka, a moje oczy napawały się jedynie pięknem tego miejsca. Nie widziałam żadnych ludzi,budynków,pojazdów - zupełnie jakby to nigdy nie istniało. Spoglądając w dół ujrzałam czyjeś ślady na podmokniętym piasku, moje nogi były sparaliżowane, więc wzrokiem śledziłam świeże odciski.  W oddali ujrzałam jakąś sylwetkę, która widząc mnie, zaczęła energicznie machać. Kim ona była i dlaczego uśmiechałam się na jej widok? 
Nagle wszystko zaczęło robić się ciemniejsze,rozmazane.Próbowałam krzyczeć,biec,ale usta i nogi odmawiały posłuszeństwa. Widziałam jak obraz niknie, zostawiając mnie samą pośród nicości. Zaczęłam mimowolnie płakać, chociaż nawet o tym nie pomyślałam. Łzy same leciały po policzkach. Leżałam skulona,byłam pochłonięta pustką,brakowało mi czegoś, gdy nagle koło mnie upadło małe,białe piórko,które zasymbolizowało mi nadzieję. Wzięłam je delikatnie w dłonie i uśmiechnęłam się. W tym samym momencie podeszła wysoka osoba,której twarzy nie widziałam. - Chodź ze mną,  ze mną będzie zupełnie inaczej-wyciągnęła w moją stronę dłoń, a ja się zawahałam - czy to będzie właściwa osoba?
Szczerze mówiąc tak już w życiu bywa. Zbyt często i zbyt szybko przywiązujemy się do niewłaściwych osób,a potem cierpimy. Mimowolnie przywiązanie z dnia na dzień staje się silniejsze,nawet nie obrócimy się,a jesteśmy uzależnieni od drugiej osoby. Dlaczego tak jest? Pomimo prób i tak poddajemy się takiemu uczuciu,może to z powodu czystej samotności,którą za wszelką cenę chcemy wyprzeć ze swojego życia?

czwartek, 19 września 2013

13.

13.
W sumie to mam powody do nienawiści własnej osoby, pomimo wielu wspaniałych wspomnień ,jestem zupełnie nikim - jak kropla deszczu podczas niesamowitej ulewy. Słońce? Nie raz wychodziło zza chmur i dawało namiastkę nadziei, dzięki której czułam,że żyję. 
Otworzyłam oczy i jednym gestem przetarłam po delikatnej skórze mojego lewego nadgarstka. Obiema dłońmi ścisnęłam ramiona, mocno wbijając w nie paznokcie. Poczułam ból, jednakże dawał mi ukojenie. To było nic w porównaniu do całej rzeczywistości,która mnie otaczała. Wprawdzie mówiąc próbowałam udawać twardą i zdeterminowaną kobietę,aczkolwiek kłamstwo było złym rozwiązaniem. Kiedyś postanowiłam się poddać i za każdym razem odmawiałam jakiekolwiek pomocy - czułam,że jestem nikim. Przez kilka miesięcy upadałam, nie raz próbowałam to wszystko zakończyć,ale coś nie dawało mi spokoju. Po prostu to nie był czas na mnie, od tamtej pory jestem zupełnie innym człowiekiem - potrafię kochać i przyjmować maskę szczęśliwej - nie zawsze była ona szczera.
Z czasem zapomniałam co to szczęście,a depresja była moją przyjaciółką. Jak jedna osoba mogła tak zniszczyć człowieka?
Za oknem padał deszcz. Tamtejsza ucieczka nie dawała mi spokoju. Leżałam mocno owinięta puchatym kocem,a w tle leciała moja ulubiona,instrumentalna piosenka,której zarazem nienawidziłam . Przywoływała miliony wspomnień - nienawidzę siebie za to. Patrzyłam prosto w ścianę,ale jej nie widziałam. Przed oczami miałam zupełnie inny obraz, powoli wpadałam w trans.
Widziałam dawniej wspomnianą postać, która była moim "końcem" Oddychałam głęboko i patrzyłam jej prosto w oczy. Ich kolor przypominał mi o jesiennej depresji, w którą nieraz popadałam. Tak, to była jesień- niecałe rok temu wszystko było zupełnie inne,takie nowe,a ja byłam zadowolona z mijających dni,zupełnie nie patrząc na ponury świat. -Miałam własny,o tu - delikatnie dotknęłam miejsca,gdzie bardzo spokojnie biło moje serce.  Tak trudno uwierzyć,że to właśnie rok temu podjęłam jedną z najgorszych moich decyzji. Co się zmieniło? Niemalże wszystko od straty wielu bliskich mi osób, po znienawidzenie własnej osoby.
Po raz ostatni powtarzam,że próbuję się podnieść,ale sama nie potrafię - taka moja droga,ścieżka zwana przeznaczeniem jest trudniejsza ,niż można się spodziewać. 
W tym momencie postać znikła,dając szansę na lepsze jutro - czy będę potrafiła to wykorzystać? Czy każdy z nas ma tyle siły,by pomimo porażki się otrząsnąć i spróbować? 

niedziela, 25 sierpnia 2013

12.

12.
Krzyk.Ze zdumienia szeroko otworzyłam oczy i jednym,szybkim ruchem postawiłam się na nogi. Instynkt nakazywał uciekać, podświadomość natomiast zmuszała mnie do biegu w stronę nieznanego głosu. Byłam zdezorientowana,a nogi odmawiały mi posłuszeństwa,jednak biorąc głęboki wdech ruszyłam przed siebie. Nieznajomy krzyk zamienił się w  wołanie, ktoś wywołując moje imię błagał mnie o pomoc. Z przerażenia podniosłam lekko wyostrzony kij i mocno ścisnęłam go w dłoni. Mijałam kolejne uliczki,wołanie było coraz głośniejsze, a moje serce chciało wyskoczyć z piersi. Dotarłam do ciemnego zaułka i nic nie widziałam poza wysokim murem. Wyostrzyłam wzrok i z całej siły próbowałam dostrzec coś w zakamarkach czerni i pustki.
Cisza. - Ślepy zaułek?O co chodzi? - szepnęłam sama do siebie wiedząc,że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. - "To pułapka,uciekaj" - głos mojego wnętrza był surowy i niemalże wyskrobał przede mną te słowa. Odwróciłam się gotowa do biegu i w tym momencie zobaczyłam czarną postać,która zmierzała w moją stronę. - To koniec. - powiedziałam do siebie, ale w głębi serca miałam nadzieje,że wyjdę z tego cało. Z całej siły ścisnęłam lekko podmokły kij i stanęłam oko w oko z moim przeznaczeniem. 
Za szybko się poddajemy - te słowa powinny być kolejną lekcją z którą powinniśmy się oswoić i zdefiniować na własne sposoby. Podejmujemy próby walki,a potem co? "Zwątpiamy" nie myśląc o tym,że jednak jesteśmy wystarczająco silni i pomimo wszystko mamy szansę na wygraną. Życie nie jest łatwe i powinniśmy być świadomi naszych upadków,klęsk,ale także zwycięstw, które możemy odnieść właśnie poprzez nadzieję. Często uciekamy mackom rzeczywistości i próbujemy się schować w sztucznym i pozbawionym prawdziwych emocji świecie. 
Za dużo razy się poddawałam, za mało razy wierzyłam w moją siłę. Czy to jest dobra opcja? Poddawać się i wmawiać sobie,że jesteśmy nikim? Że nic nie potrafimy i jesteśmy cholernie słabi? To jest najgorsza opcja, chociaż i najłatwiejsza. Wielu z Nas dobrze wie,że trudno podnieść się z samego dna i tylko dzięki próbom walki może wstać o własnych siłach. Powiedzcie sobie w duchu, ile razy się poddawałeś?Ile razy przestawałeś wierzyć w siebie? Chociaż to tylko liczby,to wywnioskujcie z nich własną słabość, a potem stańcie do walki.

Postać z gracją sunęła w moją stronę. Z determinacją i chęcią walki patrzyłam prosto na nią. W sekundzie zmienił się cała moja dotychczasowa pewność - spojrzałam jej prosto w oczy i od razy rozpoznałam kim jest. Moja broń upadła,a ja ze smutkiem patrzyłam w oczy mojej przeszłości. 

piątek, 16 sierpnia 2013

11.

11.
Nawet nie wiesz jak to boli,gdy stajesz przed lustrem i widzisz osobę,której nienawidzisz. Nakładasz sztuczny uśmiech na pozbawioną emocji twarz i równocześnie odchylając głowę w tył okłamujesz samego siebie,wmawiając,że dzisiaj będzie lepiej.
-Mam za dużo wad,by ktokolwiek się do mnie przyzwyczaił-głos mojego wnętrza był niewyobrażalnie cichy i niemalże namacalnie bolesny. Jestem dość trudna do zrozumienia i mało komu udało się mnie rozgryźć.
Siedziałam na mokrym piasku otulając się własnymi ramionami,spoglądając w czarne,łagodne morze.Nigdy nie spodziewałam się,że może być tak pięknie,chociaż po krótkim czasie po raz kolejny zatoczyłam koło i znów było jak dawniej. Dlaczego samotność do mnie wraca? Za każdym razem muszę czymś zawinić i kiedy zdaję sobie z tego sprawę,nie ma już odwrotu. Tak bardzo chciałabym się zmienić,ale nie potrafię i to cholernie boli, pozostawia w moim sercu ogromną i wiele znaczącą bliznę,której za nic nie mogę wymazać.
Nagle mnie coś ukuło. Czułam,że dociera do mnie jakieś uczucie,którego nie potrafiłam zdefiniować. - Czym jesteś? - pytałam,aczkolwiek dobrze wiedziałam,że nie dostanę odpowiedzi. Cisza. Zamknęłam oczy i powędrowałam do własnego wnętrza mając pewność, że tam się czegokolwiek dowiem. Mrużąc powieki,delikatnie płynęłam wewnątrz własnego umysłu,a wokół mnie wirowały uczucia,które bardzo dobrze znałam. Rozglądając się zauważyłam namiastkę szczęścia,gdzie leżała zupełnie sama nieopodal marzeń i pragnień. Dużą rolę pełnił smutek i cierpienie,a przede wszystkim samotność,którą mogłam nazwać swoją przyjaciółką,chociaż to była toksyczna przyjaźń - w głębi serca jej nienawidziłam i pragnęłam,aby wyniosła się raz na zawsze. -Jak?- pytałam samej siebie,ale na to również nie potrafiłam odpowiedzieć. Płynęłam po swoim umyśle doszukując się prawdy i jakiejkolwiek odpowiedzi,pomocy.
Wyszłam na deszcz, byłam wolna i tak lekka,że potrafiłabym latać. Zimne krople spływały po całym moim ciele,ale nie czułam chłodu. Uśmiech z mojej twarzy rozpalał całe moje wnętrze i nic nie mogło temu przeszkodzić. Byłam lalką, cholerną lalką bez emocji i uczuć. Nie było mnie, nie było dziewczyny,która miała marzenia,cele i chciała do czegoś dojść. W zamian za to tańczyła kukiełka z doczepianymi węzłami,targana przez los. -Jestem nikim.- słowa dźwięczały mi w głowie tak,że zaczęła ona pulsować. Chwyciłam ją obydwoma dłońmi i uklękłam na ziemi. Ból. Cholernie nienawidziłam,kiedy pojawiał się we mnie. Chciałam krzyczeć,ale nie potrafiłam otworzyć ust. Byłam bezwładna i chaotycznie próbowałam znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie,aczkolwiek w moim umyśle panował chaos. Moje oczy spazmatycznie szukały wyjścia,powoli traciłam wzrok i po raz kolejny odpływałam. - Jesteś zbyt słaba,by walczyć, poddaj się - podświadomość nie dawała za wygraną,niemalże próbowała mnie zmusić do wyciągnięcia białej flagi. - Nie mogę,muszę walczyć... - Zacisnęłam mocno zęby i podniosłam się z klęczek, jednakże od razu upadłam, bo przecież - jestem tylko bezwładną kukiełką.

czwartek, 4 lipca 2013

10

10.
Czy kiedykolwiek myślałeś nad tym jaką wartość ma dla Ciebie życie? Próbując napisać ostatnie słowo widzę jak czarny tusz blednieje i pozostawia jedynie kilka kresek.
Zegar tyka,a my z minuty na minutę jesteśmy bliżsi śmierci. Czujesz to? Z każdą sekundą zbliżamy się do końca długiej,krętej i męczącej podróży. Co będzie na końcu obranej drogi? Czy wreszcie zaznamy zasłużonego nam spokoju? Czas przelatuje przez chłodne dłonie tak jak piasek w drewnianej,starej klepsydrze, którą jednym ruchem można rozbić na milion drobnych części. Tak samo jest z nami, każdy człowiek jest kruchy i w jednej chwili może spaść na samo dno. Nie zawsze taka osoba dostaje pomocną dłoń i umiera,skazana na samotność. Mimo tego,że cenię własne życie to nie zniosę straty bliskiej osoby. Wyobraź sobie,że budzisz się następnego poranka, a jednej z najważniejszych osób w twoim sercu po prostu nie ma i już nigdy jej nie zobaczysz. Na samą myśl napływają łzy do oczu , przełykając ślinę kontynuuję swój wyczerpująco smutny monolog. Wstajesz z łóżka,podchodzisz do jednej z półek i jednym gestem przyciągasz fotografię do własnej piersi. Zaciskasz mocno oczy i w okamgnieniu czujesz jak po policzkach ciekną Ci łzy - taka jest właśnie rzeczywistość i kolej rzeczy. Z dnia na dzień możemy kogoś stracić i dopiero wtedy zrozumiesz,że  nie doceniłeś tego co miałeś. Więc zadaj sobie jeszcze raz pytanie, jaką wartość ma dla Ciebie życie? Nie stój w miejscu , weź się w garść , zaciśnij zęby i pokaż, że potrafisz. Spełniaj swoje marzenia, próbuj realizować cele i zdobywać najwyższe szczyty. Nie zapominaj,że życie masz jedno i musisz je w pełni wykorzystać.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

9.

9.
Blade wspomnienia tliły się w otchłani gorzkiej rzeczywistości.Oczy miałam zamknięte,a sama sunęłam po ciemnych zakamarkach przeszłości. Oprócz mnie, w tym miejscu nie było nikogo. Czułam bezwzględną pustkę,która przepełniała moje wnętrze i jednym ruchem rozdarła moje serce na dwie połówki.
  Pocierając swe dłonie poczułam niezwykły przyrost palącego ciepła,który w ułamku sekundy oblał całe moje ciało. Otworzyłam oczy i wsysając powietrze do płuc przekręciłam głową z niedowierzaniem. Przede mną stała spora,ciemna postać,którą mój umysł w jednej chwili znienawidził. Kim była? Nie miałam bladego pojęcia,aczkolwiek wiedziałam,że ją znam. - Odejdź - syknęłam mimowolnie i wzdrygnęłam się słysząc swój zachrypnięty głos. Postać z rozmachem uniosła ręcę do góry i gestem palców zapaliła dwa płomienie. Patrząc na czerwone światło,zaparło mi dech w piersiach. Płomienne iskry bawiły się wokół zjawiskowego światła i bardzo powoli ruszyły w moją stronę.Byłam zahipnotyzowana, a nogi miałam wrośnięte w ziemię. Gorące iskierki zaczęły wplątywać się w moje włosy,a zarazem parzyć moją delikatną skórę. Poczułam olbrzymi ból i opadając na kolana, stanęłam w płomieniach.
-Tak właśnie by było,gdybyś wybrała ścieżkę walki. Gdybyś się nie poddała to pomimo bólu osiągnęłabyś upragnione cele,marzenia i nie straciłabyś osób,które kochasz pomimo wszystko. - W tej samej sekundzie przestałam płonąć.Z ciężkimi powiekami,osunęłam się na dół. Leżąc, wyobraziłam sobie wszystkie pozytywne wspomnienia,które dawały mi jakiekolwiek szczęście.Zaczęłam szlochać,a w tym samym momencie dostałam mocny i stanowczy policzek.Ocknęłam się i jednym ruchem wstałam,zaciskając ręce w pięść. Nagle oślepił mnie niebieski,jaskrawy blask i mrużąc oczy zobaczyłam jak w moją stronę pędzi substancja,która przy bliższym spotkaniu okazała się lodowata.Odchylając głowę w tył,pozwoliłam,aby lód otulił mnie całą. Byłam strasznie słaba i pozbawiona jakichkolwiek emocji. - A tak właśnie będzie jak dalej będziesz się poddawać. Będziesz słaba i pod wpływem czegokolwiek zniszczysz wszystko co masz . Ocknij się i wybierz drogę,którą chcesz iść. Opadając, poczułam silną rękę,która zamiast pomóc mi się otrząsnąć, rzuciła mną o najbliższą ścianę. Podniosłam wzrok i na klęczkach obserwowałam postać,która mnie tu uwięzła.
- Proszę..-błagalnym tonem chciałam odgonić "to coś". Wpatrując się w żywy obraz zauważyłam,że postać jest wagą.Z oby dwóch stron miała dwu kolorowe,ogromne szale. Co przeważy?Jaka będzie moja decyzja? Czy uporam się i wygram ciężką walkę,która przyniesie mi cierpienie,a także satysfakcje? Zaciskam zęby i kiwam głową,wskazując na właściwy odważnik.


poniedziałek, 27 maja 2013

8.

8.
Zastanawiałeś się kiedyś jaką wartość ma dla Ciebie życie? Czy pomimo trudności doceniasz to co masz,a dzięki ciężkiej i długiej pracy próbujesz osiągnąć to czego pragniesz, spełnić swoje cele czy też marzenia?
Często nie dostrzegamy tego czego mamy i dopiero po stracie pojmujemy co w tej chwili straciliśmy. 
Zadajmy sobie pytanie - Czy doceniamy i pielęgnujemy to co daje nam jakiekolwiek szczęście?
  Wpatrując się w szaro-błękitne,postarzałe bloki,myślałam nad tym co mnie dzisiaj czeka. Nie spodziewałam się szybkiego obrotu sprawy i przekierowania wskaźnika szczęścia nawet o milimetr.
- Widziałam go - słysząc te dwa słowa mimowolnie zagryzłam wargi. Otępiała wpatrywałam się w przyjaciółkę, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po chwili otworzyłam lekko usta - Tak?- szepnęłam krótko,udając zdziwienie. Cisza. Słyszałam szeleszczące nieopodal liście i głos wesołych dzieci,bawiących się na dość zniszczonym placu . - Przecież ona nigdy nie milczała - słowa huczały mi w głowie,a ciekawość wzięła górę - Coś się stało?Dlaczego nic nie mówisz? - na jednym wdechu wybełkotałam dwa pytania,na które bądź co bądź,nie znałam odpowiedzi.- Nic - wzięła głęboki wdech i w przeciągu kilku sekund usłyszałam o kilka słów za dużo - Po prostu zawsze,gdy o nim mówiłam to
mimowolnie zaczynałaś wypytać o najdrobniejsze szczegóły,dzisiaj się nie odezwałaś, co się z tobą stało?- zabolało,sama nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Odrzuciłam włosy do tyłu i wpatrując się w błękitne niebo zaczęłam  tłumaczyć - Może po prostu już mnie nie interesuje? Już nic do niego nie czuję i wymazałam go z pamięci?Wiesz,kiedyś w końcu trzeba - rzuciłam w jej stronę krótki,nieszczery uśmiech. Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam. - Kłamiesz. -Otworzyłam szeroko oczy,to nie był głos mojej przyjaciółki tylko kogoś, kogo trzymałam wewnątrz siebie . Spuściłam głowę i powróciłam do kopania kamyków. Nie potrafię okłamywać własnej siebie, a to kłamstwo było najtrudniejsze ze wszystkich. Byłam mistrzynią w udawaniu osoby,którą nie byłam i nigdy nie będę. Wszystkie emocje trzymałam głęboko w sobie, a na zewnątrz pozorowałam maskę,której nienawidziłam. 
Zastanawiając się nad istnieniem pewnej bariery,jaką stworzyłam przez jedną sytuacją,gdzie zmieniłam się nie do poznania .W tej samej chwili ruszyłam szybko przed siebie i biorąc łyk zimnej wody, wypowiedziałam słowa,które były prawdziwe,głębokie, a ponad wszystko szczere - W życiu straciłam bardzo wiele, większość sytuacji zniszczyłam i dogłębnie zakopałam z własnej winy. Chcąc to naprawić, wplątałam się w uczucie z którego nie potrafię wyjść. Jestem silna,a zarazem krucha , ale jedno wiem na pewno, nie poddam się i pomimo negatywnych spraw , sprzeciwiam się losowi i dążę do osiągnięcia tego czego pragnę, nawet kosztem życia. Tracąc bliskie osoby,które kochałam, stałam się o wiele silniejsza i powoli pnę się po kruchej drabinie rzeczywistości, gdzie w każdej chwili mogę spaść na samo dno. 

niedziela, 12 maja 2013

7.

7.

-Gubię się...- szepnęłam do samej siebie i odwróciłam się plecami do okna. Nie mogłam dłużej patrzeć na wspomnienia,które powoli i boleśnie mnie zabijały. Czułam,że żyłam w otchłani ciszy, a samotność była moim jedynym przyjacielem. Wtedy nie wierzyłam w nadzieję i miłość. Nawet zapomniałam o szczęściu - dla mnie to wszystko nie istniało. Spojrzałam na fotografię widniejącą nad moim łóżkiem. My. Szliśmy drogą,którą przechodzę niemalże codziennie. Nienawidzę tego zdjęcia,aczkolwiek w pewnym stopniu trzymam go właśnie przez sentyment. W większej mierze powód wiszącego szczęścia jest zupełnie inny. Zaciskam zęby i z bólem wyznaję,że jednak jeszcze coś czuję. Wyobrażam sobie,że idę korytarzem przeszłości. Jest bardzo ciemno i chłodno, a ja stąpam po lodowatych płytkach nie widząc zupełnie nic. Miałam zasłonięte oczy, tak bardzo chciałam je rozwiązać, jednakże coś mnie hamowało,a ręce odmawiały posłuszeństwa. Tułałam się bardzo długi czas, byłam zmęczona i nie miałam pojęcia dokąd mogę dojść. Osunęłam się po ścianie i podkurczając nogi pod siebie, usiadłam na posadzce. Nagle poczułam pewne ciepło,które opatuliło najpierw moją dłoń,a potem serce. Silne,męskie ręce odwiązały mocny supeł,który znajdował się na końcu chustki. Zamrugałam kilkakrotnie, a przede mną ukazał się chłopak,którego bardzo dobrze znałam . Z jednej strony go nienawidziłam,aczkolwiek z drugiej kochałam. - Wiem, przyniosłem Ci dużo bólu, ale nie potrafisz mnie wymazać z pamięci. Codziennie rano,tuż po przebudzeniu o mnie myślisz, gdy mnie widzisz marszczysz brwi i robisz wszystko,bym zniknął. Cały czas mnie unikasz, ale w nocy to własnie przeze mnie nie śpisz. Powiedz mi,dlaczego tak trudno jest Ci zapomnieć? - zrobiło mi się słabo, chciałam użyć mocnego i stanowczego argumentu, ale wtedy zakręciło mi się w głowie, upadłam. Uderzyłam głową o posadzkę i dopiero wtedy,gdy zobaczyłam na podłodze krew,podniosłam wzrok i cicho szepnęłam - Odejdź proszę,ranisz mnie - Przymknęłam oczy i pozwoliłam otulić się głębokim snem.
W nocy długo walczyłam z problemami,które powinnam rozwiązać i zakończyć dawno temu. Po kilku godzinach wędrówki po nicości,zobaczyłam światło. Szłam w jego stronę i z każdą sekundą było mi coraz ciężej.Blask światła palił mi przemęczone oczy, ale nie poddawałam się, wiedziałam,że właśnie tam odnajdę swój cel.Ocknęłam się cała spocona i zdążyłam wybełkotać tylko - Wróć.. - Byłam strasznie słaba i bezsilna,aczkolwiek coś kazało mi patrzeć w czarną przestrzeń. Usłyszałam donośny i znajomy głos, zobaczyłam samą siebie nad swoim łóżkiem - Tak właśnie się stanie, jeżeli nie zapomnisz. On Cię wykończy i zniszczy, a Ty już nigdy nie zasmakujesz szczęścia.

Czy potrafię jeszcze być szczęśliwa mając głęboką i krwawiącą ranę? Muszę z tym walczyć...muszę,chociaż mam świadomość,że mogę przegrać.

sobota, 27 kwietnia 2013

6.

6.
Szłam drogą w stronę domu ze spuszczoną głową, czułam,że ten dzień będzie do końca beznadziejny. Nie myliłam się,czułam jak słona substancja napływała mi do oczu. Ledwo widziałam swoje buty,ale nagle coś mnie pchnęło,abym podniosła wzrok. Niedaleko widziałam Jego, szedł z kolegą i o czymś rozmawiali. Wiedziałam,że mnie zauważył,ale mimo wszystko skręciłam i wchodząc na trawnik potknęłam się o kamień. Schowałam twarz we włosach i szybkim krokiem przeszłam mając nadzieje,że mnie nie widzi. Odwróciłam wzrok dopiero,gdy był już daleko, nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy - po tym wszystkim każda część mnie chciała go znienawidzić, jednakże serce odmawiało . Wchodząc do domu rzuciłam się na łóżko, nie potrafiłam powstrzymać się od płaczu. Zamknęłam mocno oczy i próbowałam myśleć o czymś pozytywnym, o czymś co mogłoby mi dawać jakiekolwiek szczęście,wtedy poczułam coś, co diametralnie zmieniło moje życie...
Czułam,że lecę, byłam wolna . Wokół mnie wirowało milion różnych fragmentów pewnej układanki,a ja leciałam,czując,że jestem lekka jak piórko. Sunęłam po nicości, odbijając się od kolorów,które mnie otaczały. Nagle przystanęłam i jak poparzona  wbiłam wzrok w obraz,który przyprawiał mnie o dreszcze.
Ujrzałam toczącą się walkę przez kolorowe światła. Byłam niemalże pewna,że nie śnię ,aczkolwiek ten widok był niemożliwy i mało wiarygodny. W samym środku zobaczyłam garstkę jasnej refleksji, która odpychała ciemność, broniąc się z całych sił. Wtedy zrozumiałam gdzie jestem -zamrugałam kilka razy, ale dalej tkwiłam w tym samym miejscu. Dlaczego się tu wzięłam? Co ja tu robię? Byłam we wnętrzu własnej siebie ,a te światła to kolory opisujące w danej chwili mój stan uczuć. Dlatego szczęście i radość próbowały się bronić przed samotnością i smutkiem . Widać było,że są na przegranej pozycji i wątpiłam w to,że uda im się wygrać . Wtedy mój wzrok przykuła mała,czerwona iskierka,która przyglądała się wszystkiemu z pewnej odległości. Podpłynęłam do niej i próbowałam jakimś sposobem zapytać czym jest i dlaczego nie uczestniczy w walce. Zrozumiała mnie i bez wahania usłyszałam męski i znany mi głos - Czekam na odpowiedni moment, by wrócić i znów Cię uszczęśliwić, jestem miłość, doskonale powinnaś wiedzieć kim dokładnie jestem. - Nie miałam siły,opadłam na ziemie i kątem oka oglądałam nieustającą walkę. Moje oczy zaszła pewna,gęsta mgła, której za nic nie potrafiłam odgonić, nazwałam ją rzeczywistością. Rzeczywistością,która sprawuje władze nad wszystkim co istnieje. Odchodząc, jeszcze raz spojrzałam na wszystkie światła z osobna. W oddali widziałam lekką migoczącą refleksje, która była nadzieją. Może jeszcze nie wszystko stracone? Otworzyłam szeroko oczy i szybkim gestem dłoni wybrałam pewien numer, -muszę działać,potrafię i chcę walczyć o to co powinnam . Czy ten numer był właściwy?

środa, 10 kwietnia 2013

5.


5.
Było późno, stałam na wprost drzwi wyjściowych z myślą,że wszystko stracone. Uniosłam do piersi zaciśniętą dłoń . Mocno zamknęłam oczy i czekałam,aż coś się stanie. Poczułam wewnętrzne ciepło,które przybyło znikąd. Dodatkowo przygryzłam wargi,aby przezwyciężyć nadchodzący ból. Nic. Zdumiona,otworzyłam szeroko oczy. Zmiękły mi kolana i opadły ręce, czułam się bezwładna. Dlaczego nic się nie stało? Nie przeszył mnie żaden ból? Poczułam się obojętna i szybko opadłam na łóżko. Nie byłam w stanie nic powiedzieć,jedynie wtuliłam twarz w drobne dłonie. Wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej, nie mogłam ustalić dlaczego nie władały mną żadne emocje. To mogę nazwać obojętnością? Czy ktoś zna dokładną definicję tego słowa? Dlaczego tak jest...
-Zbyt łatwo się poddajesz - nagle usłyszałam głos swojego sumienia. Przez kilka minut siedziałam  bez ruchu,a moją głowę przeszywało milion myśli i wspomnień. Czułam się jakby ktoś mnie skanował i zbierał wszystkie chwile,które przywoływały u mnie ból i smutek. W okamgnieniu po policzkach poleciały mi łzy,które kiedyś uważałam za swoją słabość. W większej mierze próbuję nie okazywać emocji nikomu poza sobą. Obróciłam głowę,kładąc ją na poduszce. Nie wiem ile minut czy godzin spędziłam rozmyślając o tym stanie. Uświadomiłam sobie wtedy,że nawet jeżeli kochając pewną osobę , próbujemy być wobec niej obojętni to nas to powoli niszczy i zmienia od środka. 
-Teraz rozumiem jak bardzo się męczyłeś próbując o mnie zapomnieć - szepnęłam, a cisza mimowolnie postawiła stanowczą kropkę. Powinnam to wszystko skreślić i wymazać, ale przezwycięża coś co określam jednym i ogromnym w znaczeniu słowem - nadzieją. 
Bycie obojętną mnie boli, nie łatwiej cofnąć się wstecz i spróbować z zupełnie innej perspektywy?

wtorek, 26 marca 2013

4.

4.
Ile razy dawałeś obietnicę,której nie mogłeś dotrzymać? Czy masz świadomość
jakie ciągną się za tym konsekfencje? Nigdy nie potrafiłam Ci powiedzieć prosto w twarz tego co właśnie piszę. Jestem rozdarta i kompletnie nie wiem co mam robić.
Od środka czuję pewien ból, właściwie to kłucie mojego słabego serca. Pamiętasz mnie kiedyś?
Przy Tobie byłam uśmiechnięta i szczęśliwa. Ta dziewczyna już dawno odeszła.Wraca tylko
na moment i ucieka, rozpływa się w powietrzu, jakby przerażała ją rzeczywistość i ciągnące się za nią skutki.Miając się na ulicy,nawet byś mnie nie poznał. Kiedyś tętniło we mnie życie,a dziś widać lekkie
opary sztucznego szczęścia. Wiem,jestem trudna do zrozumienia, ale czy nie potrafiłeś mnie kiedyś
rozgryźć? Dawałeś mi dawkę ogromnego szczęścia, za które powinnam dziękować, ale chyba tego nie chcę.Powinnam odejść bez słowa pożegnania, lecz jest to silniejsze ode mnie.W moich oczach można było ujrzeć pustkę,cierpienie,ból i drobną chęć walki. Nie mogłam upaść,przecież byłam zbyt wysoko, zmierzałam na sam szczyt. Muszę odpocząć i wszystko sobie ułożyć. Zaczynam wspominać,a to boli...
Pamiętasz nasz pierwszy spacer? - Zapytał spoglądając mi prosto w oczy.
Zarumieniłam się. Pamiętałam dokładnie wszystko, każdy szczegół tego dnia.
-Tak...- Odparłam cicho i odwróciłam wzrok. Byłam pewna swoich uczuć,
aczkolwiek bałam się bariery przez którą muszę przejść.W końcu za bardzo się zmieniłam i musiałam być ostrożna.
-Może i jestem zupełnie inny niż przedtem, ale jednego nie zmieniłem, stosunku i uczuć do Ciebie.. -Poczułam się jak rażona prądem. Czy ja śniłam? Czy to działo się naprawdę? Zamrugałam trzy razy.Jednak nic się nie zmieniło i dalej szliśmy słabo oświetloną drogą,
stykając się ramionami. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, język odmawiał posłuszeństwa.
- Ja też...-wydukałam szybko i przełknęłam ślinę. Jednak los miał się do mnie uśmiechnąć? Bałam się przejść przez tą granicę, ale nie miałam dużo czasu,by podjąć decyzję. Czy była właściwa?

niedziela, 17 marca 2013

3.

3.

Czy kochałeś kiedyś kogoś tak mocno,że oddałbyś za niego życie? Jest to jedno z najtrudniejszych pytań,które mi zadano. Próbowałam się skupić, jednakże mimo prób nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Mijają kolejne dni, a przez moją głowę przewijało się milion wspomnień. Może powinnam z tym wszystkim skończyć i zacząć od nowa? Nieustanna walka z emocjami mnie dobijała, nie powinnam czegoś zmienić?

Kolejny raz leżę zwinięta w kłębek i próbuję opanować łzy. -Nigdy nie będę szczęśliwa - bełkoczę sama do siebie wycierając w rękaw mokre od płaczu policzki. - Powinnam walczyć o to czego pragnę, starać się o to co daje mi szczęście i nie poddawać się mimo wszystko...- usiadłam na łóżku i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam w lustro i przez jakiś czas wpatrywałam się w smutne i zmęczone oczy. W tym momencie byłam pewna, że potrzebuję ogromnej zmiany. Po paru dniach ją dostałam...
Myślałam tylko o tym, by nie zniszczyć tego co kiedyś straciłam. Zacisnęłam zęby i szłam szybkimi krokami,wsłuchując się w delikatne odbicia obcasów. Było zimno, ale ewidentnie od środka coś mnie ogrzewało. Długi spacer zmienił wszystko. Miałam zupełnie inne podejście do wielu rzeczy z którymi dawniej sobie nie radziłam. Mogę podkreślić , że przez następne kilka dni byłam szczęśliwa i w pełni zadowolona z życia. Wewnętrzna pustka została zastąpiona uczuciem, które kiedyś było tak silne,że miażdżyło jakiekolwiek inne. Powrót do przeszłości? Zawsze próbowałam tego unikać , jednakże ta sytuacja pchnęła mnie w wir wspomnień, które dawały mi ogromne szczęście. Postanowiłam zaryzykować. Do tej pory myślę czy podjęłam właściwą i słuszną decyzję. 
Opuszkiem palca jeżdżę po wierzchu dłoni. Odnajdując linię życia i marszczę brwi. Może nie jest nadzwyczaj długa,ale jednak kręta. Od zawsze wiedziałam,że los przyniesie mi mnóstwo problemów. Cisza.Wsłuchuję się w bicie mojego dotkniętego bólem serca. - Co mam zrobić? - pytam samej siebie, chociaż i tak nie potrafię odpowiedzieć na to banalne pytanie. Pozostaje mi czekać i walczyć o to co kocham,pragnę i chcę osiągnąć. 

czwartek, 21 lutego 2013

2.

2.
Bezsilność mnie przeraża. Czasem potrafię po prostu siąść, oprzeć łokcie na biurku i zatopić w dłoniach zapłakaną twarz. Nie mogę tego powstrzymać i wiem,że jeżeli nie zmienię nastawienia to będzie coraz gorzej...-otwieram oczy i biorę głęboki wdech. Wyczuwam lekki zapach papierosów zmieszanych z delikatnymi, słodkimi perfumami, które po prostu uwielbiam. W gardle czuję posmak nikotyny,który próbowałam zabić miętową gumą. Przygryzam wargi i wracam do rytmicznego stukania opuszkami palców po klawiaturze. Rozglądam się po pokoju, kątem oka zauważam pewną kartkę, którą natychmiast biorę do ręki. List. Mój list,który napisałam na pewnej lekcji. Zaczynam go czytać i  w tym samym momencie z powiek wynurzają się łzy, które w nadzwyczajnej prędkości spływają po policzkach i rozbryzgują się na kartce. Wycieram ręką słone krople jakbym myślała,że potrafię je zahamować. Czasami nie wierzę w to co piszę. Mimo niedokładnej i nieprecyzyjnej składni zdania, potrafię opisać uczucia, które siedzą głęboko w mojej głowie. Często w niezależnie od sytuacji w której jestem czuję pewne drgnięcie. Wtedy uświadamiam sobie co by było gdyby i zadręczam się setkami pytań, na które niestety nie znam odpowiedzi. W danej chwili rozmyślam i podsumowuje, że w tak łatwy sposób doszczętnie wszystko straciłam. Jak mogłam "upuścić" szczęście, które pielęgnowałam od paru miesięcy? Zniszczyłam to co miałam najcenniejsze i chociaż minęło już trochę czasu to dalej nie potrafię skończyć z tymi rozmyśleniami. Nie wiem dlaczego nie potrafię zacząć od początku i żyć z uśmiechem na twarzy, mimo przeszłości i przeszkód na drodze po której delikatnie stąpam. Jestem w stu procentach pewna,że nie ma odwrotu, przecież czas nigdy nie zawraca, aczkolwiek "coś", jakaś cząstka mnie , nie potrafi się z tym do końca pogodzić. Potrzebuję motywacji i pomocy, którą nie wiem czy kiedykolwiek uzyskam. Zaciskając zęby,zgniatam białą, dość mokrą kartkę i z rezygnacją wpisuję ulubioną piosenkę.

środa, 13 lutego 2013

1.

1.Początek

Czasem nie rozumiem samej siebie.Nie potrafię przewidzieć własnego postępowania,a z kolejnym błędem coraz bardziej żałuję,że ową rzecz zrobiłam. Postrzegam siebie jako osobę,która do rzeczywistości podchodzi z realistycznego punktu widzenia. Widzę wady i zalety swoje,zarówno jak innych osób czy też rzeczy. Od zawsze byłam wrażliwą osobą, chociaż cały czas próbuję wszelkie uczucia zdusić w sobie.Nie wiem z jakiego powodu to robię,może boję się,że ta cecha jest jedną,wielką wadą? Stwierdzam,że przez pewien okres czasu do wszystkiego podchodziłam z pesymistycznym nastawieniem. Dlaczego? Mimo akceptacji przyjaciół czy też znajomych,nie potrafiłam się odnaleźć w owym miejscu. Czułam,że tu nie pasuję i zupełnie inaczej postrzegam świat. Kilka miesięcy temu uwierzyłam w to,że jednak tu jest moje miejsce,aczkolwiek coś mnie hamuje,abym w stu procentach była pewna swojego spostrzeżenia. Największą moją wadą jest to,że nie potrafię albo nie umiem siebie zaakceptować. Widzę siebie jako przeciętną i nic nieznaczącą młodą kobietę,która ze wszystkich sił próbuje cokolwiek osiągnąć. Coraz bardziej mam pod górkę i to w jakiś sposób mnie satysfakcjonuje.Najważniejszym punktem jest to,iż chcę walczyć do samego końca. Nie boję się porażki,tylko tego,że się poddam.Nie mogę zostawić rozpoczętej przeze mnie pracy, aby wszystko poszło na marne. Jak walczyć to do samego końca i mimo potknięć dojść do celu na który ciężko pracowaliśmy. Z czasem jest coraz trudniej, ale po stopniowej walce, wysiłek i praca w zupełności się opłaca