czwartek, 12 marca 2015

26.

26.
- Jutro będzie dobry dzień - jak mantrę powtarzałam właśnie te słowa, równocześnie mając nadzieje, że to zmieni bieg wydarzeń i rzeczywiście, gdy wzejdzie słońce, obudzę się z uśmiechem na twarzy. Owszem, gdy zadzwonił dzwonek na mojej twarzy zakwitł uśmiech, aczkolwiek jak szybko się pojawił, tak prędko mogłam się z nim pożegnać. Uświadomiłam sobie, że właśnie dzisiaj muszę podjąć jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu i tym razem nie mogłam od tego uciec. Zamrugałam i wstałam, oczywiście zważając na to, abym to zrobiła prawą nogą. Nie jestem przesądna, aczkolwiek zwracam uwagę na takie błahostki. Dajmy na to piątek trzynasty, jest to mój szczęśliwy dzień. Ruszyłam w stronę łazienki, prosząc o to, by moje drugie "ja" zesłało mi właściwe rozwiązanie. Tak, wiem że rozbijanie siebie na dwie części nie jest normalne, ale wierzyłam, iż wewnątrz mnie istnieje ktoś, kto podpowiada mi jaką ścieżkę mam wybrać. Tak czy siak, każdy kto obiera jakąkolwiek ścieżkę, musi stawiać czoło problemom i błędom, które ciągną się za nami niczym sznurek. Szkoda, że nie możemy go po prostu przeciąć nożyczkami, ale w odwrotnej sytuacji, może właśnie ten sznur uratuje nam życie? W sumie ciężko nie popełniać jakichkolwiek błędów jak...właśnie, jak?
Ludzie powtarzali mi, abym nie wchodziła dwa razy do tej samej rzeki, ale po szóstym razie, przestałam zwracać uwagę na to, jak daleko znajduję się od pieprzonego brzegu. Cholera, dlaczego wszystko musi być takie trudne?
Rozmowa samej ze sobą pochłonęła mnie w takim stopniu, iż nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś do mnie mówi. Dopiero dotknięcie mojego ramienia przez czyjeś ciepłe dłonie, skłoniły mnie do powrotu do rzeczywistości. W moich oczach pojawiło się białe światło i powoli zaczęłam odzyskiwać wzrok. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w stronę postaci, równocześnie unosząc ręce w obronnym geście i zamarłam...
Postać, która stała przede mną była kobietą i chociaż nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, oprócz tego, że patrzyłam na samą siebie. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobył się tylko cichy jęk.
- Ale jak to możliwe? - Zapytałam samej siebie, ale druga "ja" odpowiedziała szybciej, niż zdążyłam zastanowić się nad sformułowaniem właściwej odpowiedzi.
- Normalnie - rzekła nie otwierając ust - Jestem po prostu częścią Twojej duszy, kryję się wewnątrz twojego ciała, pomagam podjąć decyzję, ale równocześnie jestem Tobą z przyszłości.
Faktycznie, wyglądała na starszą ode mnie i...o Boże, ale będę miała fajne cycki!
Ja numer dwa uniosła delikatnie brew, chociaż doskonale wiedziała, że jej to nie zszokowało. Przecież doskonale znała mój charakter i długi język, chociaż właściwie to ona podsłuchiwała moje myśli, nie mówiłam tego na głos,ale..
.- No ten...przepraszam - wydukałam i czekałam, aż z jej ust wypłynie kazanie na temat, że jestem taka i owaka.
 - Przestań w końcu przepraszać za to, że właściwie nic nie zrobiłaś! - Skarciła mnie, a ja odruchowo otworzyłam usta, by odszczeknąć, aczkolwiek od razu je zamknęłam, tworząc z nich cienką linię.
- Powiedz mi, co mam robić? - zapytałam nieśmiało i przełknęłam ślinę.
- Nie odpowiem Ci na to pytanie, bo musisz sama do tego dojść. Zadaj sobie jedno pytanie, chcesz być szczęśliwa? - wbiła we mnie wzrok, czekając na odpowiedź.
-T...
- To rusz dupę i zrób wszystko, abyś była, bo potem będziesz żałowała! - zbeształa mnie jak dziecko, które nie słucha się własnej mamy i ponownie dotknęła mojego ramienia. Doskonale wiedziałam, że próbowała opanować swoje emocje i liczyła do dziesięciu. Nie wzdrygnęłam się na jej donośny ton, tylko uśmiechnęłam się i stwierdziłam, że niezła ze mnie suka.
- Odwiedzisz mnie jeszcze?
- Owszem, ale tylko wtedy, kiedy będziesz mnie naprawdę potrzebowała, tak to będziesz musiała radzić sobie sama. - szepnęła, z naciskiem na ostatnie słowo i dosłownie wszczepiła się we mnie. Poczułam mrowienie na całym ciele i otworzyłam oczy. Zdałam sobie sprawę, że znajduję się w dobrym miejscu. Wyprostowałam się, nacisnęłam dzwonek, który należał do miejsca, gdzie powinnam się znaleźć.
- Idę tam, bo wiem, że wtedy będę naprawdę szczęśliwa - wykrztusiłam z siebie, czując suchość w gardle i weszłam do środka. To będzie dobry dzień. Uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą smutek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz