poniedziałek, 17 listopada 2014

23.

23.
-Jesień jest taka przygnębiająca... - szepnęłam do siebie i zacisnęłam powieki. Po raz pierwszy od dłuższego czasu siedziałam sama w opuszczonym parku na starej, podmokniętej ławce. Odpaliłam kolejnego papierosa i szybkim ruchem włożyłam słuchawki do uszu. Zatopiłam się w cudownej melodii, która otulała mnie niczym silne i bezpieczne ramiona. Zupełnie odpłynęłam, zapominając o wszystkich negatywnych emocjach, a przede wszystkim o palącym bólu w lewej piersi. Moje uszy pieścił dźwięk kolejnego fantastycznego autora piosenki, która była jedną z moich ulubionych. Po kilku minutach euforii, otworzyłam oczy i z przykrością spojrzałam na szarą rzeczywistość. Ze skrzywioną miną rozejrzałam się po opustoszałym miejscu. Nie byłam zdziwiona, że nie było tutaj żywej duszy. W końcu to był jeden z chłodnych i smutnych miesięcy, gdzie nie trudno byłoby popaść w depresje. Spoglądając w niebo, widziałam jedynie ciemno szarą aurę, którą oświetlały pobliskie, pojedyncze latarnie. Westchnęłam i zaczęłam się skupiać na oddalającym się mężczyźnie z granatowym parasolem. Zaczęłam szperać po swoim zabałaganionym umyśle, jednocześnie rytmicznie wystukując na kolanie pewien rytm, który słyszałam dosłownie w mojej głowie. Doszukałam się pewnego wspomnienia, gdzie na samą myśl zadrżałam. Z rąk wypadł mi papieros i gorączkowo zaczęłam po niego sięgać, ale w mojej głowie pojawił się obraz, który sparaliżował nie tylko ręce, ale całe ciało. - Odejdź - szepnęłam do pojawiających się plam, które stawały się coraz bardziej ostre i realne. Gdybym mogła wymazać pewne chwile z pamięci, to właśnie tą wyrzuciłabym jako pierwszą. Na początku wspomnienie nabrało ciepłych, pastelowych barw, pomimo otaczającego je śniegu. Uśmiechnęłam się na samą myśl, aczkolwiek dokładnie po trzech sekundach zniknął, bo pojawiły się kłęby nawarstwiającego dymu, a po tym wszystkim ciemność - pustka. Z całą pewnością właśnie tak mogłam opisać ostatni kolor, który ciągnął się bez końca. Dopiero po paru chwilach się zmienił i wracał do jaśniejszych odcieni. Kilka miesięcy musiało minąć, abym szczerze mogła odpowiedzieć, że pozbyłam się męczących mnie i negatywnych uczuć, które targały mnie przy chociażby najmniejszym szczególe, który przypominał mi tamten okres. Wreszcie mogłam się normalnie uśmiechać, cieszyć z tego co mam - stwierdzam, że jestem szczęśliwa i mogę nowy rozdział uznać za otwarty, chcąc nie chcąc, tamten zamknęłam, zatrzasnęłam i wrzuciłam w najdalsze zakamarki mojego umysłu - dokładnie tam, gdzie już nigdy nie będę chciała wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz