środa, 17 września 2014

22.

22.
Ocknęłam się zalana łzami i spoglądając na zegarek,zmrużyłam oczy. Doszukałam się go na nocnym stoliku, tuż przy moim łóżku - 4:35 -jęknęłam. Uświadomiłam sobie, że spałam zaledwie dwadzieścia minut. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Od paru dni nie mogłam zmrużyć oka, jedynie leżałam, wtulając się w poduszkę i jednocześnie w nią płacząc. Próbowałam wszystkiego, ale na próżno. Nawet muzyka płynąca w moich uszach mnie drażniła i cisnęłam słuchawkami w kąt łózka. Wstałam zwracając uwagę, aby moja prawa stopa jako pierwsza dotknęła chłodnych, drewnianych paneli. Doszłam do drzwi łazienki, jednocześnie doszukując się włącznika światła, przesunęłam głowę w prawo i uderzyłam w mosiężny wieszak, na którym wisiała stara parasolka, syknęłam i zacisnęłam zęby. Byłam coraz bardziej zdenerwowana, a patrząc w lustro zupełnie się nachmurzyłam. - Czy ja faktycznie tak beznadziejnie wyglądam? - rzuciłam krótko i zaczęłam się sobie przyglądać. Niestety nigdy nie należałam do niskich dziewczyn, ale nadrabiałam drobną budową. Miałam bladą twarz z kilkoma jasnymi piegami otaczającymi nos. Małe, zielone oczy były przepełnione smutkiem, a usta wykrzywione w grymas dopełniały całokształt mojego widocznego bólu. Dłużej nie potrafiłam tego zakrywać, a tym bardziej w domu, gdzie nie miałam siły. Westchnęłam, związałam włosy w niedbały kok i odwróciłam się na pięcie, gasząc światło. Szybkim krokiem weszłam do pokoju i ledwo spojrzałam na łóżko, bo moją uwagę przykuł oślepiony blaskiem księżyca parapet, który służył mi za miejsce do wspominania i doszukiwania się prawdy. Usiadłam na nim i przyciągnęłam kolana do brody. - Co Ci jest? - szepnęłam do siebie i spojrzałam w prawo, by przyjrzeć się jasnemu rogalikowi, który rozjaśniał czarne niebo. Uśmiechnęłam się, ale zaraz kąciki ust mi zadrżały. Uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem szczęśliwa. Spójrzmy prawdzie w oczy - wszystko się posypało. Przygryzłam obolałą wargę i schowałam twarz w dłoniach, szlochając cicho ze świadomością, że nikogo to nie interesuje.
Obudził mnie dźwięk kosiarki i głośne rozmowy robotników. Wychyliłam głowę przez roletę, zderzając się czubkiem nosa o szybę. Słońce! O tak! I to jeszcze w piątek? Automatycznie poczułam przypływ entuzjazmu, więc uśmiechnięta zabrałam się do robienia codziennych czynności takich jak poranna toaleta, śniadanie czy sprzątanie pokoju. Po skończonej robocie, wyciągnęłam się na łóżku i delikatnie masowałam swoje ramiona. Nie wiedziałam nawet kiedy objął mnie Morfeusz.
Jak to możliwe, bym w tak krótkim czasie przelała uczucia z jednej osoby na drugą? Albo inaczej, czy ja w ogóle coś teraz czuję? Ostatni okres byłam po uszy zanurzona w depresji i smutku. Rozpoczął się wrzesień, natłok prac i nauki doskonale pochłonął moje rozmyślania i przerwał odczuwanie czegokolwiek. Byłam automatem, zachowywałam się jakbym wykonywała polecenia - codziennie te same. Wyłączali mnie w piątek, włączali w poniedziałek. Przez dwa dni mogłam być sobą i nie zważać na nic innego. Dopiero teraz zauważyłam, że całkowicie się wyleczyłam. Naprawdę potrzebowałam tyle czasu, by odpędzić się od tak toksycznej osoby, która mnie niszczyła na każdym kroku? Czy naprawdę było warto? Zastanawiam się czy ten czas był przeze mnie, aż tak zmarnowany. Doszukałam się kilku przyjemnych wspomnień, ale odesłałam je w niepamięć. Teraz górowało jedno, jedyne uczucie, którym nie chciałam nikogo obdarzać - nienawiść. Kryjąc w sobie wszelakie uczucia, gubię się i ślepo szukam wyjścia z sytuacji, a teraz cieszę się, że z tego wyszłam. Uwolniłam się i zostałam uzdrowiona. Teraz wiem, że nie mogę popełnić kolejnego błędu związanego z tym rozdziałem. - Będzie dobrze - szepnęłam do siebie i zamknęłam grubą księgę wspomnień, kończąc rozdział dobitną kropką, aby nigdy do tego nie wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz