środa, 20 listopada 2013

16.

16.
Błądzę pośród własnych,dosyć realistycznych myśli,które są zaledwie bladymi wspomnieniami. Kim właściwie dla Ciebie jestem? Potrafisz w jednym słowie opisać jak bardzo jestem dla Ciebie ważna?
Cisza,która niemalże chciałaby krzyczeć. Wokół mnie słychać ciche,aczkolwiek dobitne szepty,których nie potrafię powstrzymać. Wmawiają mi,że jestem nikim.A może tak rzeczywiście jest? Jestem zwykłą,odosobnioną,samotną jednostką,która potrzebuje garstki szczęścia i nadziei tlącej się w sercu.
Weźcie głęboki wdech i powoli,krok po kroku analizujcie mój list pożegnalny.
Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim,którzy mnie wspierali i byli przy mnie,gdy tego potrzebowałam. Czuję...a właściwie to ja nic nie czuję. Jestem w totalnym bezruchu uczuciowym i nie potrafię wymówić żadnego słowa oddającego mój stan. Z początku myślałam,że to przez płacz,teraz nie jestem pewna niczego, nawet odbicia w lustrze.
Leżałam na podłodze i wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit, dostawałam przez Niego szału. W sumie dawno powinnam mieszkać w psychiatryku. Za oknem padał deszcz,właściwie to była ulewa, pioruny trzaskały jak oszalałe,ale mnie to nie ruszało, leżałam w bezruchu,a myślami byłam daleko stąd. Tak bardzo chciałam wyjść na deszcz i zmyć z siebie całe cierpienie i ból,który pozyskałam przez ostatnie parę miesięcy,ale nie mogłam. Nie potrafiłam zrobić jednego kroku,a co dopiero przejść przez całe mieszkanie do tych cholernych drzwi.Byłam w amoku,zaczęłam rzucać przedmiotami przed siebie i histerycznie płakać jak małe,bezbronne dziecko. Całe moje emocje były okazywane jedynie i wyłącznie przez Ciebie i to właśnie Tobie dedykuję ten list. Jesteś jedyną osobą,która zniszczyła całe moje wnętrze na tyle,by wszystko inne straciło sens.,a potem jedynie uciekłeś,znikłeś z mojego życia, pozostawiając mnie samą...rozdartą i bezużyteczną.
W tym momencie zamknęłam swoją księgę kłamstw i rzuciłam nią w kąt pokoju. Nie potrafię kłamać, ale dzisiaj z pewnością mogę wyznać, że kompletnie nic do Ciebie nie czuję, jesteś dla mnie zupełnie obcą jednostką, która nie jest nawet w jednym procencie świadoma jak przeżyłam ostatnie pół roku.

Nadeszła jesień,liście opadły z drzew.Delikatnie po nich stąpałam, co jakiś czas kopiąc kamyki. Szłam przed siebie i pomimo depresji, byłam uśmiechnięta i wiecie co? Ten uśmiech będę próbowała dotrzymać do końca moich dni. Albo do dzisiaj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz